Wersja PDF rozważań w dziale “Do pobrania”
Tajemnice Radosne – Wstęp
Ojciec Święty Franciszek podkreślając radość uczniów, o której mówi liturgia między Wniebowstąpieniem a Zesłaniem Ducha Świętego wskazał, że chrześcijanin powinien być świadkiem prawdziwej radości, którą daje Jezus:
„Chrześcijanin jest człowiekiem radości. Tego uczy nas Jezus, tego naucza nas Kościół, zwłaszcza w tym okresie. Czym jest ta radość? Czy to jest wesołość? Nie, to nie to samo. Wesołość jest dobra, dobrze jest się weselić. Ale radość jest czymś więcej, jest czymś innym. Jest czymś, co nie wypływa z motywów koniunkturalnych, pomyślnych okoliczności zewnętrznych danej chwili: jest czymś głębszym. Jest ona darem. Wesołość, gdybyśmy chcieli nią żyć w każdej chwili, w końcu zamienia się w lekkość, powierzchowność, a także prowadzi nas do jakiegoś stanu braku mądrości chrześcijańskiej, czyni nas po trosze głupimi, naiwnymi, nieprawdaż? Wszystko jest zabawą… Radość jest czymś innym. Radość jest darem Pana. Wypełnia nas od wewnątrz. To jakby namaszczenie Duchem Świętym. Tę radość znajdujemy w pewności, że Jezus jest z nami i z Ojcem.”
Tajemnica pierwsza – Zwiastowanie
Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami… Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus»… Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam pożycia z mężem?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym»… Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!»
(Łk 1, 28-38)
I nastąpiła ta wiekopomna chwila, w której to człowiek, jako istota grzeszna, bez sprzeciwiania się Bogu, przyjął to z godnością i z niezrównaną miłością. Dlaczego, w tych czasach, istnieje mniemanie, że to, co doczesne jest dobre, że każdy ma plany na swoje życie i tylko one są ważne? Przecież jedynym i właściwym planem na życie chrześcijanina jest Bóg. To On ma dla każdego z nas plany. To tak jak miał Wielki wspaniały plan, w którym wzięła współudział Maryja.
Czy ktoś by się spodziewał, że niepozorna Maryja urodzi Dziecię Boże? Sama nie mogła pojąć, ale oddała to wszystko Bogu, nie tylko swoje zmartwienia, ale też sukcesy. Dlaczego zwracamy się do Boga tylko, gdy mamy zmartwienia? A gdy miną nie stać Nas nawet na proste „dziękuję”? To nasze ludzkie myślenie tak Nas zwodzi: by ciągle się żalić, by ciągle prosić, by liczyć na to, że się Nam coś należy. Należy się akceptacja, dobre stopnie, pieniądze, sukces, zdrowie, szczęście, miłość. I czekamy jak na realizacje zamówienia w sklepie Internetowym, aż jego status zmieni się w trybie natychmiastowym na zrealizowane i dostarczone.
A co gdy nie dostaniemy tego, o co prosimy, gdy nasz plan życia weźmie w łeb? Składamy reklamacje, wylewamy żale, strzelamy focha. Popatrz Maryja zawsze Bogu mówiła tak, bez względu na swoją wizje. Tak pokłada wiarę w Panu, że bezgranicznie się zgadza. Pomimo wszystko jest na TAK. A czy my potrafimy się tak zgodzić? Bez snucia gdyby i pretensji, gdy to nie idzie po naszej myśli. Pełna ufność Bogu to cena za realizację tego zamówienia. Jesteś gotów ją zapłacić? Żeby coś mieć trzeba coś z siebie dać.
W każdym z Nas jest Jezus. To On przyszedł właśnie do Maryi, aby zbawić Nas, a My pokażmy mu, że jest i żyje w Nas. Każdy z Nas ma swoje „zwiastowanie”. Do każdego człowieka Bóg przychodzi z konkretną propozycją i czeka na odpowiedź. Propozycję Boga można przyjąć lub odrzucić. To tylko i wyłącznie nasz wybór. Jak mówił Jan Paweł II „Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Ale pytanie zasadnicze: Czy wolno? I w imię, czego ‘wolno’?”
To od ciebie zależy, co wybierzesz. Czy będziesz na szerokiej drodze bez zakrętów? Czy może na krętej i wąskiej uliczce, na której łatwo się zgubić?
Tajemnica druga – Nawiedzenie
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.
(Łk 1, 39-45)
Współcześnie kobiety w ciąży generalnie wymagają dla siebie specjalnego traktowania. Tymczasem Maryja będąca w ciąży, nosząc w swym łonie Syna Bożego poszła usługiwać swojej krewnej! Bez namysłu rusza w trudną drogę, by jej pomóc. Maryja nie myślała o sobie, ale Ona Matka Boga pospieszyła by służyć.
Jest to piękny przykład dla Nas i wskazówka jak powinniśmy postępować. My, którzy dzisiaj traktujemy potrzebujących jak powietrze. My, którzy nie mamy czasu na pomoc. My, którzy skupiamy się na słowie Ja, powinniśmy zawsze brać przykład z Matki Bożej, by zawsze być gotowym z pośpiechem ruszyć na pomoc bliźniemu nie patrząc na trudności.
Nasza niebieska mamusia, gdy tylko prosimy ją o pomoc, gdy potrzebujemy jej wsparcia podąża z pośpiechem i do nas jak do Elżbiety. Pomaga Nam, wspiera wysłucha lub po prostu z nami jest i czuwa. Nie siedzi wtedy z telefonem w ręku, nie sprawdza postów w czasie rozmowy z nami, nie pyta czy masz Internet jak tylko przyjedzie. Współczesność przechodzi w świat wirtualny. Nie dajmy pozbawić się ludzkich odruchów serca. Rozmawiajmy i słuchajmy się nawzajem. SMS nie zastąpi życzliwego spotkania.
Naśladuj Maryję, gdy kogoś odwiedzasz. Nie uskarżaj się i nie trać czasu spotkania na narzekanie. Dawaj budujący przykład i okazuj miłość rodzicom, dziadkom, chorym, samotnym, strapionym. Okazuj ja każdemu. Jeśli są to ludzie biedni, pomóż im w miarę możliwości. A gdy czegoś ci dla nich brak, wynagradzaj im to dobrym słowem, radami i modlitwą, a nawet zwykłym uśmiechem, bo nie samym chlebem żyje człowiek.
Tyle w życiu jest spotkań codziennych i świątecznych, przelotnych, znaczących, pięknych, byle jakich, pierwszych i ostatnich. Z każdego spotkania wychodzi się jednak trochę innym, lepszym lub gorszym, mądrzejszym lub głupszym, Bożym albo bezbożnym. Ktoś mnie nawiedza i ja nawiedzam kogoś. Nieśmy światu radość ze spotkania żywego Boga.
Maryjo, która wniosłaś w dom Elżbiety niebo, pomóż i Nam tak się z kimś spotykać, by Bóg był w Nas i między Nami.
Tajemnica trzecia – Narodzenie
Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: «Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił». Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie.
(Łk 2, 6-7.15-16)
Pierwszymi ludźmi, którzy ujrzeli nowonarodzonego Jezusa byli pasterze. Biedni pasterze, którzy nie mieli mu nic do zaoferowania oprócz samych siebie. Dla nich narodzenie Chrystusa, było ich osobistym odrodzeniem, odrodzeniem do nowego życia z Nim. Nie byli oni na pewno idealni, bezgrzeszni i bezbłędni. Byli tylko ludźmi, takimi jak każdy z nas. Takimi, jakimi Bóg nas stworzył: niskimi, wysokimi, grubymi, chudymi, ładnymi, brzydkimi, chorymi lub zdrowymi.
,,Mamy prawo mieć słabości, popełniać błędy i robić inne różne rzeczy, bo to właśnie one nas kształtują i dzięki nim dorastamy emocjonalnie i duchowo’’ (Theresa Cheung). Każdy z nas ma swoją historię, mniej lub bardziej złożoną, jednak narodzenie Jezusa jest tym momentem, który pokazuje nam, że Tatuś kocha Nas takimi, jakimi jesteśmy. Nie oczekuje ideałów. Wie, że ludzie byli, są i zawsze będą grzeszni. Wie też, że nie wszyscy chcą współpracować, a wręcz niektórzy są odporni na działanie Boga w swoim życiu. Wie, że nie każdy odpowie Mu TAK, od razu, ale jest bardzo, bardzo cierpliwy. Jest najcierpliwszym i najukochańszym Tatusiem, jakiego mogliśmy sobie wymarzyć.
Maryja mówiąc tak, zgodziła się na plan Boga w swoim życiu. W naszym życiu też pojawiają się takie małe zwiastowania, w których Bóg chce abyśmy powiedzieli: ,,Tak Panie, ufam, że to jest dla mnie dobre.’’ ,,nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie! (Łk 22, 42)’’. Pojawiają się sytuacje, gdzie jak Maryja, możemy pomóc komuś, kto potrzebuje naszej pomocy. Są też momenty, w których możemy przeżyć nasze małe narodzenie Jezusa w serduszku i odmienić swoje życie w Jego imię. Zacząć żyć Bożą miłością i głosić ją innym ludziom, pamiętając, że nie musimy dawać Bogu pieniędzy czy innych rzeczy materialnych, bo one nie są ważne. Wystarczy, że oddamy Mu swoje dusze, pozwolimy, aby rodził się w nas codziennie na nowo, aby działał w naszym życiu.
Czy chcesz przeżyć z w pełni narodzenie Jezusa w Twoim sercu? Czy chcesz działania Pana w Twoim życiu? Jakość przeżycia spotkania z małym Jezusem zależy tylko od Ciebie.
Tajemnica czwarta – Ofiarowanie
„Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela». A jego ojciec i matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”
(Łk 2,22-40)
Wszyscy jesteśmy Symeonami i Annami. Wszystkim Nam dane było doczekać się zbawienia. Tylko czy jest w nas radość z tego powodu? Przywykliśmy do prawdy o zbawieniu, może nawet spowszedniała nam. Traktujemy tą prawdę tak naturalnie i neutralnie jak powietrze. Jest to jest, nic zaskakującego w porównaniu do pędzącej ery komputeryzacji.
Dziś mamy okazję to naprawić. Dziś możemy dołączyć do Józefa i Maryi, do Symeona i Anny, i zatopić wszystkie nasze zmartwienia w radości zbawionych. Nasze codzienne smutki są realne, ale są niczym w obliczu Światła, którym jest Jezus. Weźmy Jezusa w objęcia, a wszystko nabierze innego wymiaru – przestanie być szare i smutne, a perspektywa zbawienie nie będzie
Maryjo jesteśmy młodymi ludźmi. Ty też byłaś młoda. Byłaś młodą kobietą i matką gdy ofiarowałaś Jezusa. Naucz Nas ofiarować moje proste chwile by potem potrafić ofiarować Ci także te trudne. Nas też rodzice ofiarowali Bogu w sakramencie chrztu świętego. Powierzyli Nas Bożej opiece i rozpalili tym ogień wiary, o który dbamy na co dzień. Przynieśli Nas do świątyni byśmy stali się Dziećmi Bożymi.
Nie obawiajmy się więc być dla Boga ofiarą. Ofiarą z siebie i swoich czynów. Młodość jest szalona i szybka. Dbajmy by Nasza młodość nie minęła bez ofiarowania i nie minęła na popełnianiu błędów. Panie Jezu Ty swoją młodość wykorzystałeś w duchu ofiary. Pozwól i nam się nie zgubić tylko ofiarować Tobie każdy Nasz szalony dzień.
Tajemnica 5 – Odnalezienie
Rodzice Jego chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
(Łk 41 – 50)
Zagubienie się dwunastoletniego Jezusa sprawiło Maryi ogromny smutek. Kochani a jak jest z każdym z Nas? Jak często gubimy Pana Jezusa w swym życiu? Jak często sprawiamy smutek Naszemu niebieskiemu Tatusiowi? Po jakim czasie Go szukamy? Czy również odczuwamy ból i cierpnie z powodu braku Jego obecności w sercu?
Tak wiele jest pokus, aby zerwać więź z Jezusem. Każdy grzech nas oddala od Niego. Wtedy swe kroki kierujemy do świątyni, aby oczyścić swe serce, swą duszę z grzechów i na nowo odnaleźć Chrystusa. Prośmy Maryję, najlepszą Matkę aby nauczyła nas wytrwałości w szukaniu Jezusa, abyśmy w biegu spraw, codziennie wśród wszystkich naszych zajęć, trosk, kłopotów i radości potrafili Go szukać, dostrzec, odnaleźć. Pan Jezus nie jest daleko Nas, On nie jest niedostępny, nie musimy Go szukać z niepokojem, lecz musimy ciągle czuć potrzebę bliskości z Nim.
Ciągle szukamy – szukamy szczęścia, rozwiązań wielu spraw nie rzadko trudnych. Ale czy to co znajdujemy jest zgodne z Twoją wolą Boże?
Maryjo błagamy Cię dopomóż Nam. Uproś u Syna Swego łaskę pokory i wytrwałości w podnoszeniu się z upadków. Dozwól by każdego dnia odnajdywać Boga we wszystkim co Nas otacza. Maryjo cierpliwie szukająca Jezusa dopomagaj by każda chwila naszego życia wypełniona była Bogiem i pełnieniem Jego woli. Amen.
Zakończenie
Papież Franciszek wskazał, że człowiek radosny jest pewien, że Chrystus jest z Nami, że Jezus jest z Ojcem. Postawił zarazem pytanie, czy radość tę można jakoś zatrzymać, zakonserwować, aby zawsze nam towarzyszyła?
„Nie, bo gdybyśmy chcieli mieć tę radość tylko dla siebie, to w końcu ona słabnie, nasze serce staje się trochę zobojętniałe, a nasze oblicze nie przekazuje owej wielkiej radości, ale tę nostalgię, melancholię, która nie jest zdrowa. Czasami tacy chrześcijanie mają bardziej melancholijną twarz “papryki w occie”, niż właśnie oblicze ludzi radosnych, mających piękne życie. Radości nie można zatrzymywać: musi iść naprzód. Radość jest cnotą pielgrzymującą. Jest to dar, który podąża na drodze życia, podąża z Jezusem: przez głoszenie, przepowiadanie Jezusa, radość wydłuża i poszerza drogę. Jest to właśnie cnota ludzi wielkich, tych wielkich, którzy są ponad małościami ludzkimi, nie dających się wplątać w małe wewnętrzne sprawy wspólnoty, Kościoła: zawsze spoglądają na horyzont.
Radość to dar, który prowadzi nas do cnoty wielkoduszności. Chrześcijanin jest wspaniałomyślny, nie może być małoduszny: jest wielkoduszny. To właśnie wielkoduszność jest cnotą oddechu, jest cnotą podążania zawsze naprzód, ale pełni Ducha Świętego. Radość jest łaską, o którą musimy prosić Pana. Szczególnie w tych dniach, gdyż Kościół nas zachęca, byśmy prosili o radość. Jest to także pragnienie, które popycha naprzód życie chrześcijanina. Im większe jest twoje pragnienie, tym większa będzie radość. Chrześcijanin to człowiek pragnienia: pragnienia zawsze więcej na drodze życia. Prośmy Pana o tę łaskę, ten dar Ducha Świętego: radość chrześcijańską. Daleką od smutku, daleką od prostej wesołości… jest ona czymś innym. Jest łaską, o którą trzeba prosić.”